Tofifest 2017 – Zastanów się nad tym http://www.mikolajwyrzykowski.pl Wed, 26 Sep 2018 20:01:55 +0000 pl-PL hourly 1 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/wp-content/uploads/2015/01/cropped-cykada_color-1-32x32.png Tofifest 2017 – Zastanów się nad tym http://www.mikolajwyrzykowski.pl 32 32 „Najlepszy” film Tofifest 2017 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2017/11/05/najlepszy-film-tofifest-2017/ Sun, 05 Nov 2017 20:37:27 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14309 Continued]]> Jerzy Górski – postać wybitna, człowiek, który był na samym dnie, ale zdołał się odbić i dostać na szczyt. Jego życiorys jest gotowym scenariuszem filmowym, choć w Polsce mało kto o nim słyszał. Wszystko zmienia się za sprawą filmu „Najlepszy”

Był narkomanem. Przygodę z używkami zaczął bardzo szybko, bo już w wieku 14 lat. Mając 15 pierwszy raz spróbował morfiny, a kilka lat później sam produkował „kompot” w kuchni rodzinnego domu. Przez 15 zatruwał organizm „polską heroiną”, papierosami (których potrafił podobno wypalić do 100 dziennie) oraz ogromnymi ilościami alkoholu. Kiedy w wieku 29 lat, trafił na swoje ostatnie odtrucie, ważył niespełna 49 kilogramów, a lekarze podejrzewali że może nie przeżyć. Miał jednak sporo szczęścia. Rok później znalazł się we wrocławskim Monarze – tam zaczęło się jego nowe życie. Jedną ze stosowanych metod terapii było bieganie i to dla Jerzego stało się ratunkiem: jak sam wspomina, zamienił jeden nałóg na drugi i zaczął biegać.

Tę właśnie historię stara się opowiedzieć „Najlepszy”. To opowieść o człowieku, który z absolutnego dna, z wraku ludzkiego, stał się wielkim sportowcem i w 1990 roku – w 6 lat od podjęcia wyzwania, jakim była terapia w Monarze, stanął na najwyższym stopniu podium mistrzostw świata w triathlonie na dystansie Double Ironman (7,6 km pływania, 360 km jazdy rowerem oraz 84 km biegu pokonane w  24h:47min:46s). Rzecz niewyobrażalna, jeśli pamiętamy, z jakim trudem przyszło mu przebiegnięcie pierwszych obowiązkowych 1700 metrów na placu ośrodka.

To kolejny po „Bogach” obraz Łukasza Palkowskiego i z pewnością niemniej spektakularny. Narracja prowadzona w bardzo hollywoodzkim stylu jest być może miejscami przerysowana, ale wszystkie te zabiegi mieszczą się w granicy dobrego smaku, a dość prosta momentami historia okazuje się niezwykle angażująca i całość ogląda się z przyjemnością.

Jakub Gierszał, Krzysztof Szpetmański i Anna Próchniak – spotkanie po filmie „Najlepszy” / fot. Adrian Chmielewski

 

Producent Krzysztof Szpetmański w czasie spotkania na Tofifeście zaznaczył, że nie chodziło o to, aby zrobić z historii Górskiego patetyczną opowieść z dobitnym morałem. Zamysłem twórców było raczej przedstawienie jej takiej jaką była, bez zbytniego moralizowania i trzeba przyznać, że bardzo dobrze się to udało. Mimo że opowiadając życiorys Jerzego Górskiego nie da się w zasadzie tego ominąć, film nie przytłacza przesadną wymową, a całość narracji dodatkowo ratuje przemyślnie dobrany humor.

„Najlepszy” zdobył Nagrodę Publiczności na festiwalu w Gdyni i to samo powtórzył w Toruniu na Tofifeście, dodatkowo dokładając Złotego Anioła za najlepszy polski film. I wcale mnie to nie dziwi. Co prawda może nie był to moim zdaniem faktycznie najlepszy film festiwalu, a mocno „amerykański” styl, czy momentami zbyt banalna narracja nie wpływają dobrze na jego ocenę, ale są to mankamenty, które podczas siedzenia w kinowej sali po prostu się wybacza. Film gra na emocjach i robi to naprawdę dobrze. Angażuje tak mocno, że nie sposób nie kibicować głównemu bohaterowi przez całe dwie godziny trwania akcji i właśnie to sprawia, że jakiekolwiek krytyczne opinie skutecznie się od niego odbiją. To nie jest dokument, na dokument przyjdzie jeszcze pora. Tymczasem „Najlepszy” pokazuje wszystko, co najlepsze ma do pokazania kino komercyjne.

Karol Katryński

 

]]>
„Twój Vincent” – film jak malowany (Tofifest 2017) http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2017/11/02/twoj-vincent-film-jak-malowany-tofifest-2017/ Thu, 02 Nov 2017 18:51:53 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14300 Continued]]> Nikt o życiu artysty nie opowie lepiej niż jego własne dzieła. Z takiego założenia najwyraźniej musieli wyjść twórcy filmu „Twój Vincent”, z jednej strony traktując to zdanie bardzo dosłownie – opowiadając historię malarza przy pomocy jego własnych obrazów, w którym bohaterami są postacie uwiecznione przez van Gogha w jego dziełach, z drugiej zaś strony zupełnie odrzucili takie myślenie, bowiem w filmie to nie obrazy są najważniejsze, a historia artysty-człowieka. To na odkrywaniu  jego ludzkiej strony skupia się cała historia.

Wierna realizacja takiego założenia jest, być może, ambitna sama w sobie, ale nie był to z pewnością dla twórców żaden szczyt. Ci poszli o krok dalej – stworzyli pierwszy w historii kina pełnometrażowy film animowany, który w całości składa się z obrazów ręcznie malowanych na płótnie farbą olejną. Tutaj każdy kadr ma sprawiać wrażenie jakby został namalowany przez samego van Gogha.

To w połączeniu z doborem bohaterów filmu, a więc jego przyjaciółmi i najbliższymi znajomymi – bo ich to właśnie często umieszczał w swoich dziełach – pozwala odkryć tę stronę malarza jakiej z samych obrazów nigdy byśmy nie wyczytali. I co najważniejsze, nie jest to osobowość wyssana z palca, a odtworzona na podstawie 800 napisanych przez niego listów.

Sama akcja filmu rozgrywa się już po śmierci artysty i jest historią pewnego rodzaju „śledztwa”, którego tematem są ostatnie dni życia oraz, prawdopodobnie, samobójcza śmierć malarza. W czasie serii wywiadów przeprowadzonych przez bohatera kilku obrazów van Gogha – Armanda Roudin z mniej lub bardziej serdecznymi znajomymi malarza dowiadujemy się, jakie emocje wywoływał wśród mieszkańców Auvers-sur-Oise, gdzie spędził ostatnie 70 dni swojego życia. Poznajemy różne opinie na jego temat oraz różne teorie na temat jego śmierci. Dowiadujemy się, jak mogły wyglądać te jego ostatnie dni – z kim spędzał ten czas i czym zajmował się na co dzień.

„Twój Vincent” to historia odkrywania ludzkiej natury – samotności oraz choroby psychicznej wybitnego malarza, okraszona przepięknymi obrazami ponad setki artystów oraz muzyką Clinta Mansella (znanego chociażby z „Requiem dla snu”) i mimo że ambitny pomysł na film mógłby okazać się zbyt ambitny, a efekt albo kiczowaty, albo zbyt trudny do oglądania ze względu na postimpresjonistyczną stylistykę, całość ogląda się dobrze, a do niecodziennych obrazów można łatwo się przyzwyczaić i nie męczą tak bardzo jak mogłoby się wydawać. Najciekawszy jednak jest fakt, że niemal każda z przedstawionych tu osób była prawdziwą postacią, która wyryła mniejsze lub większe piętno na życiorysie Vincenta van Gogha, a ten uwiecznił je wszystkie na swoich obrazach. Wszystko po to, by lata później każda z tych osób została przez twórców filmu ożywiona poprzez otrzymanie swojej własnej, niebanalnej osobowości. A na ile trafnej? Tego być może nie dowiemy się nigdy.

Karol Katryński

„Twój Vincent” (2017, reż. Dorota Kobiela, Hugh Welchman)

]]>
Dobre „Party”/ wybieraj filmy jak koneser http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2017/10/27/dobre-party-wybieraj-filmy-jak-koneser/ Fri, 27 Oct 2017 16:38:39 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14289 Continued]]> Program Festiwalu – ponad 150 filmów, w tym może 5 tytułów, o których już wcześniej słyszałeś. W zasadzie to mogłoby wystarczyć, by w momencie przeglądania złapać się za głowę, załamać, zamknąć program i zrezygnować z jakiegokolwiek obcowania ze sztuką. Mógłbym też przygotować się, przeczytać opis, recenzje każdego z filmów i wybrać te kilka, które na pewno chciałbym zobaczyć. No mógłbym, ale czy warto?

Muszę przyznać, że trudno mi powiedzieć, czy warto, bo tego nawet nie próbowałem. Na wybór filmów mam po prostu własny sposób, który do tej pory sprawdza się świetnie – nie czytam o nich zupełnie nic. Żadnych opisów, zapowiedzi, recenzji, po prostu idę zobaczyć film, o którym wiem tyle, co powiedział mi tytuł. Prawdopodobnie niewiele to ma wspólnego z tytułowym byciem koneserem, być może ci prawdziwi przeżegnaliby się przeczytawszy o moim pomyśle, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że to świetna metoda. Wszystko, czego potrzebuję to właśnie tytuł (który potrafi powiedzieć wystarczająco dużo, aby zaciekawić, i wystarczająco mało, aby nadal czynić seans ekscytującym), czasem usłyszę też parę dobrych słów na temat filmu od znajomego. A na Tofifeście pomagają dodatkowo kategorie, jak choćby „Nowe Kino Japonii”.

A teraz przejdźmy do praktyki: cały skomplikowany proces przedstawiony powyżej posłużył mi do wyboru filmu pt. „Party”. Tytuł był wystarczająco zachęcający żeby obejrzeć, a zainteresowanie ludzi dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto. Kiedy już jakimś cudem udało mi się zdobyć bilet, dostałem się na salę, wygodnie rozsiadłem, a film się zaczął, nastał czas moich zaskoczeń. W zasadzie dwóch dużych. Pierwsze – film był czarno-biały w sposób, który naprawdę mnie ujął. Mimo że dużo do pokazania nie było, bo cały plan filmowy to tak naprawdę tylko kilka pomieszczeń domu i ogród, zdjęcia robią wrażenie swoją estetyką, a koloru nadają bohaterowie i ich emocje, które w filmie są wręcz namacalne.

Drugim zaskoczeniem był fakt, że właśnie siedziałem na komedii. Wpadłem na to dopiero, kiedy sala po drugi raz wybuchła śmiechem. Zupełnie nieporuszony doszedłem do wniosku, że chyba musieli przeczytać, iż siedzą na komedii, jako że śmiali się już drugi raz. Nie mam pojęcia, czy można tu mówić o ciekawym zjawisku, czy to tylko mój wyjątkowy przypadek, ale być może łatwiej kogoś rozbawić, kiedy jest on na to przygotowany (co brzmi nielogicznie, przecież najlepsze dowcipy to te zaskakujące). Ale nieważne, nie nad tym teraz się zastanawiamy.

„The Party” (2017, reż. Sally Potter)

 

Wracając do samego „Party”, film faktycznie jest zabawny. Moje pierwsze nieporuszenie zupełnie temu nie umniejsza, bo kiedy akcja, zbudowana na dialogach i relacjach między postaciami przyspiesza, humor wręcz wylewa się z ekranu, ukazując coraz wyższy poziom fabularnego absurdu. Akcja toczy się zaś w zaledwie kilku pomieszczeniach – gdzieś między kuchnią, a salonem, toaletą, a ogrodem. Zamknięcie siedmiu wyrazistych bohaterów w takiej scenerii może skutkować jedynie seria nieoczekiwanych, wspaniałych zdarzeń.

I teraz zastanawiam się, czy to tylko przypadek, czy też naprawdę wybrałem ten film jak koneser? 😉

Karol Katryński

Zdjęcia ze strony Festiwalu, autor: Adrian Chmielewski

]]>
Przewodnik po Tofifest 2017 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2017/10/23/przewodnik-po-tofifest-2017/ Mon, 23 Oct 2017 21:53:05 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14280 Continued]]> Festiwal zaczął się w sobotę i od tego czasu zostało wyświetlonych już ponad dwadzieścia filmów, a dzisiaj zaczynamy dzień trzeci – festiwal trwa w najlepsze! Jeżeli jednak przez te dwa dni ktoś nie zdążył się jeszcze nim zainteresować, a  może po prostu wychodzi z założenia (błędnego!), że nic tu po nim, na pewno nie znajdzie nic dla siebie, a tego typu festiwale są tylko dla miłośników kina offowego, to chciałbym zburzyć te okropne opinie i gorąco zachęcić do zainteresowania się tym światem „kina niepokornego”, który jeszcze tylko przez tydzień będzie na wyciągnięcie ręki każdego mieszkańca Torunia.

Przede wszystkim powiedzmy sobie, że tak, Tofifest jest z założenia festiwalem filmów niezależnych, co znaczy że raczej nie pojawią się tutaj wysokobudżetowe produkcje nastawione na efektowność przekazywanej treści. Takie filmy można zobaczyć wszędzie. Kino offowe zaś niejednokrotnie zwraca uwage, że może nie do końca dokładnie o to chodzi w filmie. Że sztuka może znaleźć swoje wyrażenie w czymś innym niż niezwykłe obrazy i efekty specjalne. I mimo że pięknych zdjęć często tu nie brakuje, to jednak ze względu na mniejsze nakłady finansowe, twórcy starają się zachwycić widza czymś innym i jest to raczej podejmowana tematyka, która ma przekazać jakąś wizję świata artysty czy historie ludzi – bohaterów przedstawianych opowieści, które często są po prostu wyjęte z czyjejś codzienności i w ten sposób wyjątkowe.

Z drugiej strony sam Tofifest i jego wyjątkowość polega na „niepokorności” – przedstawiane filmy mają być wyrazem odwagi i nieszablonowości młodych twórców, bo właśnie ukłonem w ich stronę ma być główny konkurs Festiwalu – „On Air”. W istocie jest to przegląd najczęściej debiutów pełnometrażowych młodych reżyserów. I nie znaczy to wcale że filmy te są niewarte uwagi. Wręcz przeciwnie, dzięki swojej niepokorności i wymowności często na długo zostają z nami, pozostając we wspomnieniach najbardziej zajmującymi obrazami Festiwalu.

Poza tą główną sekcją konkursową, kolejne jakie z pewnością należy wyróżnić to „Forum 2016/2017”, które jest przeglądem najważniejszych filmów ubiegłego roku (jest wśród nich między innymi głośna „Dunkierka”), „From Poland” – konkurs publiczności na najlepszy polski film roku (obowiązek dla każdego kto być może wciąż powtarza że polskie kino nie może poszczycić się ambitnymi produkcjami) czy „Must Be Must See” czyli pasmo filmów wybranych przez organizatorów jako „obowiązkowe do zobaczenia”.

Taxi Driver (1976) Travis Bickle (Robert De Niro)

 

Jakby tego wciąż było mało, poza tymi czterema, można powiedzieć,  głównymi  grupami filmów, do zobaczenia jest znacznie więcej. W ramach tegorocznej sekcji „Mistrzowie”, mamy okazję obejrzeć najważniejsze obrazy Marka Koterskiego. „Taksówkarz” oraz „Leon Zawodowiec” to okazja do zastanowienia się nad zjawiskiem antybohatera, a dla miłośników kina bardziej egzotycznego są przygotowane bloki filmów japońskich czy indyjskich (te ostatnie polecam szczególnie osobom, które z tym krajem kojarzą wyłącznie musicalowe kino Bollywood).  Zaś w ramach sekcji „Lunatycy” coś dla siebie znaleźć mogą fani horrorów. Przez wszystkie dni trwania festiwalu w klimatycznej sali Artus Cinema będzie można zobaczyć jeden z japońskich klasyków kina grozy. Pokazy te odbywają się codziennie o godzinie 22, a wstęp jest bezpłatny.

I okazuje się że to wciąż nie wszystko, na Festiwalu nie brakuje przecież także produkcji krótkometrażowych (i te bywają często bardzo zajmujące), pokazów specjalnych, czy nawet seriali, co jest nowością w tym roku. Poza tym należy pamiętać, że Tofifest to nie tylko filmy, ale także spotkania z ich twórcami, coś co często pozwala złapać zupełnie inne spojrzenie na obejrzany przed chwilą obraz. Dlatego też i w tym roku, szczególnie w ramach sekcji „From Poland” będzie okazja zobaczyć się z wieloma ludźmi odpowiedzialnymi za produkcję filmów i zadać im swoje pytania. Poza tym w ciągu tego tygodnia odbędzie się między innymi  specjalne spotkanie z Małgorzatą Kożuchowską oraz spotkanie z Maciejem Stuhrem po specjalnym pokazie „Milczenia polskich owiec”.

Po pełen program, rezerwację i zakup biletów oraz wszelkie inne informacje dotyczące Festiwalu zapraszam na oficjalną stronę Tofifestu.

Zdjęcia pochodzą ze strony Festiwalu

fot. Adrian Chmielewski / @k35photo

]]>