Barcelona – Zastanów się nad tym http://www.mikolajwyrzykowski.pl Wed, 26 Sep 2018 20:01:55 +0000 pl-PL hourly 1 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/wp-content/uploads/2015/01/cropped-cykada_color-1-32x32.png Barcelona – Zastanów się nad tym http://www.mikolajwyrzykowski.pl 32 32 Dzień w Barcelonie http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/06/16/dzien-w-barcelonie/ Sat, 16 Jun 2018 13:18:06 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14532 Continued]]> Od kiedy przeczytałem „Cień wiatru” Carlosa Ruiza Zafona, Barcelona trafiła na moją listę „must see”. Przedstawiała mi się jako malownicze i wręcz mistyczne miasto. Jak jest w rzeczywistości? I czy da się ją „przejść” w jeden dzień?

Przejdźmy od razu do konkretów: od czego zacząć zwiedzanie miasta? Jeśli przylatujecie samolotem i nie macie dużego bagażu, wsiądźcie w metro na lotnisku (bilet na jakąkolwiek stację kosztuje około 5 euro) i pojedźcie na zamek Montjuic. Jako zdeterminowany piechur ja sam wchodziłem na górę ze wszystkimi bagażami, jednak wzgórze Montuic jest tego warte: z poziomu fortyfikacji rozciąga się wspaniały widok na port, a w czasie podejścia widzimy miasto, w którego uliczki później schodzimy. Można też skorzystać z kolejki linowej, czyli teleferic de Montjuic, która funkcjonuje regularnie przez cały dzień.

Ja zaraz po zejściu ze wzgórza skierowałem się prosto na La Ramblę, która jest tętniącym sercem miasta. Warto tutaj schronić się w jednej z okolicznych kawiarenek, choćby na Placa Reial, i zastanowić, co dalej. No właśnie, dokąd? Zobaczcie na poniższych zdjęciach, czego według mnie nie można ominąć w Barcelonie:

Spaceru promenadą nadmorską.

Zobaczeniu katedry i 13 gęsi na jej dziedzińcu, które przypominają 13-letnią św. Eulalię, patronkę Barcelony, zamęczoną za wiarę. Legenda głosi, że jeśli zniknie choćby jedna gęś, katedra runie.

Zagubienia się w Dzielnicy Gotyckiej, jej butikach, kawiarenkach i barach oferujących pintxos.

Odpocząć w Parc de la Ciutadella, a następnie przejść się leniwym krokiem w kierunku Łuku Triumfalnego.

Stanąć przed Sagrada Familia lub innym dziełem Gaudiego i… stać tak dalej, nie mogąc się ruszyć z zachwytu.

Jak wielu mieszkańców Barcelony, wspiąć się na Bunkers del Carmel i usiąść z małym koszykiem piknikowym przed zapierającym dech w piersiach widokiem z góry na całe miasto.

Wybrać się na spacer po magicznym Parc Guell.

W wędrówkach nie można zapomnieć oczywiście o barach i kawiarenkach, o których pisałem TUTAJ. Aby ich nie przeoczyć, najlepiej wszędzie chodzić na pieszo – osobiście jestem zwolennikiem włóczenia się po miastach (najlepiej można wtedy wyczuć jego „puls”, zajrzeć w mniej znane zakamarki) i w jeden dzień przeszedłem prawie 50 km (hmm, następnego dnia rano stwierdziłem, że to jednak sporo). Ale nawet jeśli jesteście na to gotowi, w Barcelonie warto zostać dłużej i nie wyjeżdżać nazajutrz. Można znaleźć tanie hostele choćby po 10 euro za noc, więc warto korzystać!

]]>
Co zjeść w Barcelonie http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/06/07/co-zjesc-w-barcelonie/ Thu, 07 Jun 2018 14:31:47 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14498 Continued]]> Gdzie zaczyna się dzień w Barcelonie? W kawiarence oczywiście, przy cortado albo cafe con leche, przy codziennym żurnalu i ensaimada lub croissant (słodszym i bogatszym niż ten francuski, a jakże). Wieczorem również siada się przy barowym stoliku, zamawia piwo, wino i parę kolejek pintxos… Być w Barcelonie i nie spróbować jednego z tutejszych specjałów to jakby w ogóle nie odwiedzić tego miasta.

Już poranek na La Boqueria (najsłynniejszym targu, o którym pisałem TUTAJ) sprawił, że zakręciło mi się w głowie. Spacerując między kolejnymi stoiskami, masz ochotę spróbować wszystkiego: od empanadas (kształtem przypominających nasze pierogi) z kilkunastoma rodzajami farszu, poprzez wszelkie przystawki z owocami morza, aż po klasyczne patatas bravas, pan con tomate czy placek coca na słodko lub wytrawnie. Są i bocadillos, czyli hiszpańskie kanapki: z queso, jamon iberico, calamares albo klasycznie z tortilla con patatas (hiszpańskim omletem – tak, również bogatszym niż ten francuski). Po wyjściu z La Boqueria barów oferujących te przysmaki jest zatrzęsienie. Jeśli ktoś szuka najtańszych opcji, kanapka z tortilla con patatas w piekarni 365 choćby koło targu św. Katarzyny kosztuje zaledwie 2 euro. Osobiście polecam również knajpkę Conesa Entrepans na placu San Jaume, która oferuje bardziej wyszukane bocadillos, również dla wegetarian i wegan.

Jeśli już znaleźliśmy swoje bocadillo, czas na deser. Można chwycić coś w piekarni po drodze (koniecznie trzeba sprobowac turron, słynny hiszpański słodycz z miodu i migdałów – znam to również z Prowansji, a tutaj warto posmakowac zwlaszcza z crema catalana, polecam sklep przy Sagrada Familia) albo skierować się prosto do Museo de Xocolate (Muzeum Czekolady). Dla jej fanów to miejsce obowiązkowe: nawet bilet jest tutaj kawałkiem gorzkiej czekolady! Można poznać jej historię, zobaczyć ludzkich rozmiarów rzeźby, a na koniec wypić jedną gorącą filiżankę. Tuż obok znajduje się szkoła cukierników: fascynujące jest przystanąć chwilę i obserwować, jak młodzi adepci sztuki cukiernicznej tworzą swoje słodkie dzieła.

Jeśli tak jak ja uwielbiacie stare kawiarenki (mustbe w każdym mieście), w których bywali artyści z epoki, a przy tym czytaliście „Cień wiatru” Zafona, koniecznie wejdźcie do Els Quatre Gats, gdzie bywał Picasso i Gaudi, a koncerty fortepianowe dawał Isaac Albeniz.

Gdy zaczyna zmierzchać, a nasza energia do wędrówek po mieście również dochodzi do granic, warto zajrzeć do jednego z bar a pintxos: to niewielkie kanapeczki nadziane na wykałaczkę, które pochodzą z Kraju Basków, a dokładnie z San Sebastian. W tamtejszych restauracjach wystawiało się takie małe porcje jedzenia, by zachęcić przechodniów do wejścia do restauracji. Uwaga uwaga, to nie są tapas! W odróżnieniu od tych zmniejszonych porcji posiłku, które podaje się gratis do piwa, pintxos to kunsztownie przygotowane i udekorowane przystawki. Zamawia się je niezależnie od napoju, kosztują zwykle około dwóch euro, a na koniec po prostu barman liczy wykałaczki, które zostały na talerzu.

Nie wiem, jak Wy po tych zdjęciach, ale mi od czasu zajęcia miejsca przy barze to wybrania jednego pintxos minęło sporo czasu (oczywiście) na zastanawianiu się. Wniosek? Najlepiej wziąć od razu kilka. I kieliszek wina (nie sangrii, to dla turystów).

Uważajcie też na paellę: warto znaleźć dobrą knajpkę i zapłacić trochę więcej za naprawdę dobrą. I jeszcze jedno: paelli nie je się samemu, trzeba ją dzielić. Ktoś chętny przy następnej okazji?^^

Mikołaj

]]>
Na targu w Barcelonie http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/06/02/na-targu-w-barcelonie/ http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/06/02/na-targu-w-barcelonie/#comments Sat, 02 Jun 2018 15:51:50 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14485 Continued]]> Jamon serrano, regionalne sery, pieczywo, owoce ze wszystkich stron świata, ryby, wino… La Boqueria, najsłynniejszy targ Barcelony, oszałamia kolorami oraz zapachami. I tłumem turystów, którzy codziennie się tutaj przewijają.

Jest przytulony do La Rambla, głównej alei stolicy Katalonii, gdzie podobno o każdej porze dnia znajduje się tysiąc turystów, kilkadziesiąt handlarzy oraz setka kieszonkowców. Pierwsze wzmianki o handlu mięsem (bo to nim sie tutaj handlowalo) na placu La Boqueria pochodzą już że średniowiecza. Jednak targowisko, jakie znamy dziś powstało w XIX wieku na miejscu klasztoru karmelitanskiego, spalonego na skutek zamieszek w czasie nocy swietojanskiej. Postawiono metalowe konstrukcje i zaczęto sprzedawać mięso, ryby… A dziś i wszystko inne, czego przechodzący La Rambla mógłby sobie zamarzyć.

Wiszą więc nogi jamon serrano. Dużo nóg, ich zapach obezwladnia już na samym wejściu. Są też koktajle owocowe. I bary, w których można zamówić piwo, kawę, coś do jedzenia… Na pewno warto wstąpić, najlepiej jednak z rana. A jeśli wolicie targi, na których raczej bywają mieszkańcy miasta, wejdźcie choćby na market San Antonio. Tymczasem zobaczcie oszałamiające bogactwo i różnorodność La Boqueria na zdjęciach:

]]>
http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/06/02/na-targu-w-barcelonie/feed/ 1