przepis – Zastanów się nad tym http://www.mikolajwyrzykowski.pl Wed, 26 Sep 2018 20:01:55 +0000 pl-PL hourly 1 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/wp-content/uploads/2015/01/cropped-cykada_color-1-32x32.png przepis – Zastanów się nad tym http://www.mikolajwyrzykowski.pl 32 32 Arroz a la cubana! http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/07/08/arroz-a-la-cubana/ Sun, 08 Jul 2018 10:18:46 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14562 Continued]]> Parę miesięcy temu odkryłem to słynne i szalenie proste danie. Później podzieliłem się nim z rodziną. Później z przyjaciółmi. A jeszcze później każdy zaczął przygotowywać ten przepis u siebie w najróżniejszych wersjach i przekazywać go dalej… przyszedł więc czas, żeby zastanowić się nad tym na blogu.

Nie potrzeba wiele, aby przygotować arroz a la cubana: wystarczy biały ryż, jajko i banan, a w wersji hiszpańskiej również sos pomidorowy. To właśnie w Hiszpanii przepis ten jest najbardziej popularny. Przeszukałem Internet, by poznać odrobinę jego historię, i okazuje się, że przypadek może być podobny do naszej ryby po grecku lub fasolki po bretońsku: ryż po kubańsku tak naprawdę pochodzi z Islas Canarias, a nie z Kuby. Jednocześnie prawdą jest, że był on rozpowszechniony na karaibskiej wyspie i Kubańczycy wspomiają go z nostalgią jako posiłek dzieciństwa. W niektórych źródłach znalazłem, że był on także nazywany comida de putas – pewnie z racji na prostotę oraz szybkość jego przygotowania.

Wystarczy ugotować ryż, usmażyć jajko, banana (najlepiej odmianę platano nadającą się właśnie do smażenia) i voila! Osobiście po ugotowaniu ryżu podsmażam go jeszcze z czosnkiem (mogą być dwa ząbki), a na talerzu polewam passatą pomidorową podgrzaną również z czosnkiem oraz bazylią (dla ozdoby przydaje się kilka świeżych listków na wierzch). Banana przekrajam wzdłuż na dwie połowy, obtaczam je nieco w mące i smażę na tej samej patelni, co jajko, nawet nie dodając już oliwy.

Wszystko prezentuje się świetnie na talerzu: ryż polany sosem pomidorowym, na to jajko, a po obu stronach podsmażany banan. Przygotowanie zajmuje dosłownie chwilę, posiłek jest pożywny i oryginalny… czego chcieć więcej? Sprawdza się idealnie w życiu studenckim, na żaglach lub po prostu jako szybki lunch. Wybaczcie, że nie podaję dokładnego przepisu ani ilości składników, ale myślę, że najlepiej przygotować go według własnego wyczucia. I przy różnych okazjach. Bo to właśnie dzielenie się z innymi i różne małe historie, wspomnienia momentów przy różnych stołach są w kuchni najlepsze. Po to jest arroz a la cubana!

Banany czekają na przygotowanie, ludzie czekają na przygotowanie bananów…

Gotowi na arroz a la cubana! Wersja żeglarska. Więcej o żeglowaniu TUTAJ

 

]]>
Gorąca czekolada, ogień w kominku i opowieści http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2017/01/30/goraca-czekolada-na-zime/ Mon, 30 Jan 2017 18:48:39 +0000 http://kudlaczewpodrozy.pl/?p=13728 Continued]]> Czy jest coś lepszego niż kubek gorącej czekolady w zimowe popołudnie, kiedy wracasz do domu z chłodnego i wietrznego świata, aby ogrzać się przed kominkiem? Czas naprawdę powinien być wtedy odmierzany takimi kubkami: a ja właśnie odkryłem przepis na gorącą czekoladę, którym jestem absolutnie zachwycony i którym zaraz się z Wami podzielę. Oczywiście nie zabraknie również ognia w kominku, a przede wszystkim opowieści.

Aby przygotować zimowe popołudnie, należy zadać sobie więcej trudu, ale efekt jest tego warty. Niezbędne składniki to:

250 ml mleka migdałowego, 150 ml mleka kokosowego, 4 daktyle, łyżka miodu, laska wanilii, szczypta cynamonu oraz oczywiście 60 g dobrej czekolady, najlepiej 70% kakao

Ogień w kominku

Opowieści

Zamocz daktyle w zimnej wodzie. Powinny się moczyć przez pół godziny. W tym czasie podgrzej na lekkim ogniu mleko migdałowe oraz kokosowe w garnku, dodając czekoladę oraz wanilię. Dodaj łyżkę miodu i szczyptę cynamonu. Gdy czekolada będzie wystarczająco gorąca, wlej ją do odpowiedniego naczynia i zmiksuj blenderem wraz z uprzednio obranymi z pestek daktylami.

Et voilà! Pyszna gorąca czekolada dla dwojga.

Liczę na to, że ogień w kominku już rozpaliliście. Ja zaś dorzucam wiersz-opowieść, który niedawno napisałem, zainspirowany właśnie takim zimowym popołudniem:

***

Nadszedł czas ognia w kominku

opowieści, pomarańczy oraz

gorącej czekolady

czy potrafiłbym zbliżyć się

do tego, który rozdaje wspomnienia

i prosić o coś więcej?

Nie przejmuj się, my również

niedługo wrócimy –

zostały nam jeszcze jakieś

słowa i kroki

zostały nam ulice, kawiarnie

oraz ci bezrobotni prorocy

którzy patrzą w przeszłość, wskazując

właściwą drogę

powiedz mi tylko, dlaczego

to miasto jest dziś tak puste, skąd

przyszli ci wszyscy ludzie

wyjaśnij, czemu klaun

spaceruje ze swoim lustrem

krzycząc tak głośno, aby wreszcie przekroczyć

granicę ciszy

zapytaj, dlaczego miłość i śmierć, na które czekamy

zawsze będą tylko wspomnieniami

chwilowymi jak płatki róży

porozmawiaj ze mną, bo nie wiem

skąd te przebiśniegi w moim plecaku

nie jestem też pewien, czy

musiałem roztrzaskiwać wszystkie latarnie

swoim wołaniem o światło?

Tak bardzo chciałbym, żebyśmy

wrócili, lecz

już nie bardzo wiem, dokąd

czy potrafiłbym zbliżyć się

do tego, który rozdaje wspomnienia

i prosić o kierunek?

Nadszedł czas ognia w kominku

opowieści, pomarańczy oraz

gorącej czekolady

a nam zostały jeszcze kroki i słowa

zostały też ulice –

mam nadzieję, że między jedną a drugą znajdziemy

chwilę wędrówki

Mikołaj Wyrzykowski

]]>
Prowansalskie navettes http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2017/01/27/prowansalskie-navettes/ Fri, 27 Jan 2017 21:46:32 +0000 http://kudlaczewpodrozy.pl/?p=13710 Continued]]> Już kilka razy na blogu wspominałem o legendzie, która krąży w regionie Camargue, czyli francuskim Dzikim Zachodzie: podobno do wybrzeży Prowansji przybyły kiedyś Trzy Marie, te same, które pierwsze zobaczyły zmartwychwstałego Jezusa. Cyganie wierzą, że wśród nich była również służąca Sara, a szersza wersja tej opowieści mówi, że towarzyszyli im także Apostołowie, którzy następnie zaczęli ewangelizację na tym terenie. Wydarzenie to upamiętniają navettes: tradycyjne, słynne w całej Prowansji ciasteczka.

Według tradycji piecze się je 2 lutego, w dzień kończący okres świąt Bożego Narodzenia. Te ciasteczka starają się jakby przedłużyć świąteczny czas, gdyż można je przez kilka tygodni przechowywać w pudełku. Nasuwa się jednak pytanie: dlaczego przypominają one akurat o przybyciu Trzech Marii? Prowansalczycy mają na to bardzo prostą odpowiedź: navettes formuje się w charakterystycznym kształcie łodzi, którymi święte wraz z Apostołami przybyły tutaj aż z Jerozolimy.

Zaraz przedstawię Wam bardzo prosty przepis, dzięki któremu będziecie mogli świętować 2 lutego po prowansalsku.

Potrzebne składniki:

250 g mąki, 1 jajko, 80 g cukru, skórka 1/2 cytryny bio (ważne, żeby nie była niczym pryskana – ja miałem akurat szansę zerwać ją z ogródka), szczypta soli, łyżka wody z kwiatów pomarańczy (trudniejsza do znalezienia, ale niezbędna dla aromatu), 50 g masła

Przygotowanie:

Wymieszaj cukier oraz rozdrobnione masło, aby powstała jednorodna masa. Następnie dodaj jajko ubite ze szczyptą soli oraz wodę z kwiatów pomarańczy. Później dosyp mąkę: wciąż mieszając, na końcu dodaj drobno posiekaną skórkę cytryny. Dobrze ugnieć ciasto i uformuj z niego kulę. Zawiń ją w folię i odstaw na godzinę do lodówki.

Po upływie godziny wyjmij ciasto z lodówki. Odrywaj od niego małe kawałki, które powinny ważyć około 20 g: formuj je w dłoniach, aby następnie lekko spłaszczyć na blacie i nadać kształt łodzi. Na końcu, używając ostrego noża, natnij środek i rozszerz nieco jego boki. Przypominające migdały „łódki” nie powinny być zbyt cienkie, aby nacięcie było odpowiednio głębokie. Kiedy skończysz, włóż navettes do piekarnika, umieszczone na papierze do pieczenia na blaszce. Piecz przez około 15 min w piecu uprzednio nagrzanym do 180 stopni.

Po kwadransie ciasteczka będą jeszcze białe i lekko plastyczne, choć zaczną się robić kruche: wtedy właśnie musisz je wyjąć; stwardnieją później, w czasie przechowywania w pudełku.

Można jeść od razu, na ciepło (są pyszne, a rozchodzący się w kuchni zapach nie pozwala się powstrzymać), lub w ciągu kolejnych tygodni. Mi wyszło około 20 navettes nieco różniących się wielkością.

Smacznego i miłego świętowania!

Mikołaj

 

]]>
Babeczki św. Łucji http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2016/12/12/babeczki-sw-lucji/ Mon, 12 Dec 2016 06:50:02 +0000 http://kudlaczewpodrozy.pl/?p=13588 Continued]]> Zgodnie z tradycją, 13 grudnia, czyli w święto św. Łucji, powinno się piec drożdżówki z serem i szafranem lub słodkie pierniczki. My trochę zmieniliśmy ten zwyczaj, piekąc według własnego przepisy Babeczki św. Łucji.

Składniki

1, 5 szklanki mąki

3-4 jajka

3/4 szklanki cukru

3/4 szklanki oleju roślinnego

5 jabłek- obranych ze skórki i pokrojonych w kostkę

1, 5 łyżeczki proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki sody oczyszczanej

3/4 łyżeczki soli

Przyprawy: 3 łyżeczki kakao, 1 łyżeczka cynamonu, 1/2 łyżeczki imbiru, 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej

Polewa i ozdobienie: gorzka czekolada, masło, mandarynki, wiórki kokosowe

p1250533-1

 

Przygotowanie:

Składniki mąka, olej, cukier, jajka, proszek, soda, sól i przyprawy pomieszać. Na końcu dodać obrane i pokrojone w kostkę jabłka. Piec w temperaturze 180 stopni około 20 minut.

Czekoladę rozpuścić z masłem. Polać wyjęte babeczki, posypać wiórkami. Na wierzchu położyć mandarynkę i jeszcze raz polać czekoladą.

 

13 grudnia już blisko, może więc spróbujecie naszej tradycji? Niektórzy mówią, że św. Łucja wpływa na zimową pogodę. Z doświadczenia wiemy, że z tymi babeczkami każda pogoda jest dobra.

Mikołaj

 * Łucja, łac. Lucia, wł. Lucia da Siracusa (ur. ok. 281 w Syrakuzach na Sycylii, zmarła 13 grudnia 304 tamże) – dziewica i męczennica, święta Kościoła katolickiego i prawosławnego. Po śmierci ojca wraz z matką Eutychią przyjęła chrzest. W tym czasie miały miejsce okrutne prześladowania chrześcijan na rozkaz cezara Dioklecjana. Doniesiono na nią władzom rzymskim, że wyznaje wiarę w Jezusa Chrystusa.  Odmówiła wyrzeczenia się wiary. Torturowana zmarła 13 grudnia 304 roku n.e. Łucja miała wówczas 23 lata.
p1250522-1
]]>