santiago | Think About It http://www.mikolajwyrzykowski.pl Blog podróżniczo-literacki Thu, 26 Jul 2018 10:45:17 +0000 pl-PL hourly 1 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/wp-content/uploads/2015/01/cropped-cykada_color-1-32x32.png santiago | Think About It http://www.mikolajwyrzykowski.pl 32 32 Fiesta jakubowa http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/07/26/fiesta-jakubowa/ Thu, 26 Jul 2018 10:43:48 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14595 Już od połowy lipca Santiago żyje Dniem Apostoła. Zaczynają się wieczorne koncerty, jarmarki, pochody… a Biuro Pielgrzyma przeżywa jak zwykle w tym okresie wyjątkowe oblężenie. Jak wyglądało samo święto na cześć Patrona, zobaczcie na zdjęciach! Początek fiesty hucznie ogłasza się fajerwerkami. Od późnego popołudnia wszyscy zbierają się na Plaza de Więcej…

The post Fiesta jakubowa first appeared on Think About It.

]]>
Już od połowy lipca Santiago żyje Dniem Apostoła. Zaczynają się wieczorne koncerty, jarmarki, pochody… a Biuro Pielgrzyma przeżywa jak zwykle w tym okresie wyjątkowe oblężenie. Jak wyglądało samo święto na cześć Patrona, zobaczcie na zdjęciach!

Początek fiesty hucznie ogłasza się fajerwerkami. Od późnego popołudnia wszyscy zbierają się na Plaza de Obradoiro, aby na pół godziny przed północą zobaczyć pokaz iluminacji świetlnych na Concello de Santiago, które ukazują historie miasta oraz życie św. Jakuba. Ogromny tłum czekał na placu dobrych parę godzin, aby zobaczyć sztuczne ognie wystrzeliwujące w niebo nad katedrą: fajerwerki krzyżujące się nad naszymi głowami przypominały gwiazdę, która kiedyś wskazała grób św. Jakuba; a później, w miarę gdy mnożyły się na ciemnym niebie, stawały się jak Droga Mleczna – odbicie Camino de Santiago, wiodącego poprzez różne ścieżki, zdarzenia i ludzi aż do katedry.

rzez pół godziny stałem z szeroko otwartymi ustami i patrzyłem na Campus Stellae, czyli właśnie Pole Gwiazd tworzone przez fajerwerki. Pamiętam, jak trzy lata temu nie udało mi się dostać na Plaza de Obradoiro. 25 lipca tego roku już tam byłem. A więc wszystko w moim Camino powoli się dopełnia…

O północy oficjalnie zaczyna się fiesta. Tłumy ludzi rozchodzą się z Plaza de Obradoiro do knajp i barów, których nie braknie na Starym Mieście. We wnętrzach wszystkie miejsca pozajmowane, więc zabawa przenosi się na ulice. Niektórzy inna na Diabelski Młyn oraz inne atrakcje zainstalowane w Parque de Alameda. Zdaje się, jakby tej nocy miasto miało w ogóle nie zasypiać.

Tymczasem o 10 rano następnego dnia, czyli 25 lipca, zaczyna się uroczysta procesja i suma odpustowa. Ponad godzinę przed kolejka do katedry już ciągnie się przez kilka ulic i placów miasta – może co niektórzy nawet nie wrócili z fiesty? W każdym razie Santiago jest jedynym do tej pory miastem, w którym widziałem takie tłumy czekające na Mszę św.

Po celebracji w katedrze wszyscy znów wylewaja się na uliczki Santiago, którymi przechodzi procesja Wielkogołwych. Znów zapełniają się restauracje, bary, kawiarenki, na nowo tworzą się kolejki do lodziarni… i tak świętowanie będzie trwało przez kolejne dni!

The post Fiesta jakubowa first appeared on Think About It.

]]>
Dalsze drogi http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/06/26/dalsze-drogi/ Tue, 26 Jun 2018 11:34:30 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14551 Santiago nigdy nie było dla mnie końcem drogi: raczej miejscem, do którego wciąż wracam i które prowadzi mnie do innych miejsc, wydarzeń, ludzi. Szczerze mówiąc, daleko bym nie zaszedł, gdybym nie szedł do Santiago. Dokąd jednak konkretnie można dalej pójść już po dotarciu do grobu św. Jakuba? Jakiś czas temu Więcej…

The post Dalsze drogi first appeared on Think About It.

]]>
Santiago nigdy nie było dla mnie końcem drogi: raczej miejscem, do którego wciąż wracam i które prowadzi mnie do innych miejsc, wydarzeń, ludzi. Szczerze mówiąc, daleko bym nie zaszedł, gdybym nie szedł do Santiago. Dokąd jednak konkretnie można dalej pójść już po dotarciu do grobu św. Jakuba?

Jakiś czas temu zdyszany pielgrzym wpadł do albergue, prosząc o nocleg. Cały uśmiechnięty wyjaśnił, że to jego trzecie Camino. Zapytałem, kiedy w takim razie przeszedł pierwsze, na co on odparł z rozbrajającą szczerością, że w tym roku: zrobił szlak francuski, później północny, a teraz portugalski. I chyba za parę dni zacznie Via de Plata. Tak, są więc i tacy, którzy po dotarciu do celu wracają na początek Drogi.

Z samego Santiago prowadzi jednak kilka szlaków specjalnie dla tych, którym jeszcze za mało i którzy chcieliby „tuptać dalej”. Jak to ujęła jedna znajoma: „Wyznaczyłam sobie jak cel Finisterre. No więc tuptam.”. Proste, prawda? Nie ma się nad czym zastanawiać.

Ja ostatnio wybrałem się do Padron. Poniekąd z sentymentu, jako że rok temu wraz z tatą przechodziliśmy tamtędy podczas naszej wyprawy; ale również dlatego, że Padron może stanowić cel pielgrzymki: to miasto, do którego według tradycji przypłynęli uczniowie Jakuba wraz z jego ciałem. Dziś można zobaczyć kamień, do którego podobno przycumowali łódź. Wedle tej historii odcinek Padron-Santiago jest więc najstarszym szlakiem pielgrzymkowym, na którym dosłownie idzie się po śladach św. Jakuba. Ponadto, w pobliskim Iria Flavia znajdowała się kiedyś siedziba biskupa, dopóki nie została ona przeniesiona do Santiago po odkryciu grobu Apostoła.

Aby dotrzeć do Padron, wystarczy kierować się niebieskimi strzałkami, które z Santiago prowadzą aż do Fatimy.

Za przejście szlaku Santiago-Padron otrzymuje się w albergue municipial dokument zwany „Pedronia”. Podobne dokumenty są wydawane w Finisterre oraz Muxia, jako że również są to ważne miejsca pielgrzymkowe.

Po dotarciu do Santiago na pewno więc warto udać się dalej: 25 km trasa do Padron jest bardzo ładna, na miejscu warto spróbować słynnych zielonych papryczek, a następnie wrócić pociągiem. Jednak Camino to nie tylko „tuptanie”. Czasem „dalszą drogą” może być również praca w albergue, czyli przyjmowanie pielgrzymów. To przejście od Wędrówki do Spotkania.

Na pewno jeszcze napiszę o spotkaniach w albergue 🙂

Mikołaj

Pozdrowienia z polskiego schroniska Monte do Gozo!

The post Dalsze drogi first appeared on Think About It.

]]>
Noc świętojańska! http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/06/24/noc-swietojanska/ Sun, 24 Jun 2018 09:29:40 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14546 Przesilenie letnie: najdłuższy dzień w roku, najkrótsza noc. Dawniej ludy na całym świecie wierzyły, że w tym czasie dzieje się coś ważnego. Żeby nie powiedzieć: magicznego. Dziś tradycje celtyckie połączono że świętem Jana Chrzciciela, i tak oto powstała galicyjska Festa de San Xoan! Wszystko dzieje się w nocy z 23/24 Więcej…

The post Noc świętojańska! first appeared on Think About It.

]]>
Przesilenie letnie: najdłuższy dzień w roku, najkrótsza noc. Dawniej ludy na całym świecie wierzyły, że w tym czasie dzieje się coś ważnego. Żeby nie powiedzieć: magicznego. Dziś tradycje celtyckie połączono że świętem Jana Chrzciciela, i tak oto powstała galicyjska Festa de San Xoan!

Wszystko dzieje się w nocy z 23/24 czerwca. Nie może zabraknąć grillowanych sardynek, churrasco (żeberka-jak już pisałem, hiszpańska fiesta to bolesny czas dla wegetarian), sangrii i płonącej queimady, czyli przygotowywanego w kociołku alkoholu aguardiente z pomarańczami, ziarnami kawy i cukrem-niektórzy wierzą, że kiedyś przygotowywany był przez czarownice, i to one przekazały recepture-zaklecie. Wieczorem rozpala się grille, w miastach organizowane jest też zbieranie ziół, zalewanych później woda, której używa się do rytualnego obmycia twarzy. Gdy zaczyna zmierzchać i opada upał, ludzie wychodzą, by jeść, pić i gawędzić, wychodzą też grupy lokalnych tancerzy i muzyków. Gdzie ma miejsce fiesta? Na każdej ulicy! Jeśli nie wiesz, dokąd iść, kieruj się muzyką lub dymem.

O północy skacze się przez ogniska nieparzystą ilość razy, żeby według dawnych wierzeń odgonić złe duchy. I znów wypija się kubek queimady, i wędruje się od fiesty do fiesty, tańcząc między cichymi a rozkrzyczanymi ulicami Santiago… A jeśli dotrwa się do rana, można zobaczyć, jak tańczy wchodzące nad katedrą słońce.

The post Noc świętojańska! first appeared on Think About It.

]]>
Koniec drogi? http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2018/06/20/koniec-drogi/ Tue, 19 Jun 2018 22:38:46 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14063 Kiedy po raz pierwszy byłem w Santiago, w polskim albergue zobaczyłem zostawiony przez kogoś napis: „Żadnego początku ani końca, jedynie wędrówka”. Minęło kilka lat i nadal wracają do mnie te słowa wraz z pytaniem: kiedy kończy się Camino? Tak naprawdę nie jest to oczywiste pytanie i każdy, jak w wielu Więcej…

The post Koniec drogi? first appeared on Think About It.

]]>
Kiedy po raz pierwszy byłem w Santiago, w polskim albergue zobaczyłem zostawiony przez kogoś napis: „Żadnego początku ani końca, jedynie wędrówka”. Minęło kilka lat i nadal wracają do mnie te słowa wraz z pytaniem: kiedy kończy się Camino?

Tak naprawdę nie jest to oczywiste pytanie i każdy, jak w wielu sprawach, dokłada do niego swoją własną teorię. W zeszłym roku na Camino Portugues spotkałem kobietę, która opowiadała o tym, jak nie podoba jej się Santiago de Compostela. „Bardzo dużo przeżyłam w czasie drogi”, mówiła, „Ale samo Santiago… byłam rozczarowana. Tłumy pielgrzymów, budki ulicznych handlarzy…”. No właśnie. Pytanie „czego szukasz?” nieustannie odbija się echem w trakcie wędrówki.

Jej punkt widzenia łączy się z hasłem, które słyszałem już na moim pierwszym Camino i które często spotyka się w sklepikach z pamiątkami w Santiago: „droga jest celem”. Sam lubiłem powtarzać te słowa, ale w późniejszym czasie przyszła do mnie myśl, że przecież na tym nie może się kończyć. W porządku, droga jest celem, jej spełnienie można odnajdywać w każdym kroku, ale co dalej? Co z Santiago? Czy Camino miałoby sens, gdyby nie zmierzało do grobu św. Jakuba? Dla mnie to właśnie było największym duchowym doświadczeniem. Bez tego, jaki byłby sens pielgrzymowania? I co to znaczy być pielgrzymem?

Zadaję dużo pytań, ale spokojnie, nie będę na nie tutaj odpowiadał. Wystarczy się nad nimi zastanowić. Najlepiej w czasie drogi. Tak, najlepiej „wychodzić” pewne pytania.

Kiedy więc kończy się Camino? U grobu św. Jakuba, z pewnością. Ale dla niektórych trochę dalej – jeśli chodzi o przestrzeń, ale i czas. Zdaje mi się, że kluczowe jest dopełnienie doświadczenia Drogi. Ktoś może osiągnąć pełnię za pierwszym przejściem, inna osoba będzie potrzebować kilku szlaków. Bo nie wystarczy po prostu iść, trzeba się otworzyć, odważyć wyjść na pustynię i nasłuchiwać wołania. Inaczej wciąż będzie się wracać do Drogi, tak naprawdę od niej uciekając. Bo najtrudniejsze Camino zaczyna się po dojściu do Santiago, kiedy trzeba zadać sobie pytanie: co dalej? Dlatego niektórzy nadal włóczą się różnymi szlakami, żyją na Camino… czy są pielgrzymami?

To ogólne, zanotowane na szybko przemyślenia, ale czułem, że muszę się nimi podzielić. Jeśli chodzi o mnie, wędrówka nadal trwa: poprzez wydanie „Camino de Santiago: o chłopcu, który przeszedł 365 dni”, tomiku poezji pt. „Rozmowy w drodze”, spotkania na temat książek i rozmowy właśnie… A teraz dwa miesiące lata, które właśnie spędzam na Monte do Gozo, polskim albergue. Mieszkam tuż przy Santiago: sercu wędrówek moich ostatnich lat. Choć nie idę, nadal jestem trochę jak pielgrzym. I czuję, że moje doświadczenie się dopełnia. Cudowne uczucie.

Dokąd dalej?

Mikołaj

The post Koniec drogi? first appeared on Think About It.

]]>
Pielgrzymi – wspólna droga http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2017/11/09/pielgrzymi-wspolna-droga/ Thu, 09 Nov 2017 18:11:36 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14061 Zaczęliśmy tak jak wszyscy. W pewnym punkcie naszego życia (długi temat) wylądowaliśmy w pewnym miejscu (w naszym przypadku Porto) i wyznaczyliśmy sobie cel: Santiago de Compostela. Co nami kierowało? Czego oczekiwaliśmy? W miarę wędrówki droga coraz bardziej się przed nami odsłaniała, a ta wyprawa (nasze powody, intencje, przeżycia) przestała ograniczać Więcej…

The post Pielgrzymi – wspólna droga first appeared on Think About It.

]]>
Zaczęliśmy tak jak wszyscy. W pewnym punkcie naszego życia (długi temat) wylądowaliśmy w pewnym miejscu (w naszym przypadku Porto) i wyznaczyliśmy sobie cel: Santiago de Compostela. Co nami kierowało? Czego oczekiwaliśmy? W miarę wędrówki droga coraz bardziej się przed nami odsłaniała, a ta wyprawa (nasze powody, intencje, przeżycia) przestała ograniczać się jedynie do ojca i syna: staliśmy się częścią jednego, wielkiego Camino.

Etap wiodący przez Portugalię pokonaliśmy jeszcze sami. Oczywiście, spotykaliśmy innych pielgrzymów, ale były to tylko chwile pozdrowień, wymiany krótkich pytań i wrażeń z marszu. Wtedy jeszcze miałem wrażenie, jakby ta droga należała wyłącznie do nas. Budziliśmy się wcześnie rano i wychodziliśmy ze schronisku, w ciągu kolejnych godzin wydeptując cały swój dzień. Takie jest Camino: to samotna wędrówka, nawet jeśli idziemy w grupie. Szybko przeradza się ona jednak w cudowne uczucie wspólnoty. Do Santiago nigdy nie dochodzimy sami.

Odczułem to, gdy w Pontevedra (zresztą za namową innych pielgrzymów) skręciliśmy na Variante Espiritual, o którym opowiedziałem w poprzednim wpisie. Prawda, że szliśmy tylko we dwójkę, ale po drodze spotykaliśmy znajome twarze i wiedzieliśmy, że kiedy dotrzemy do schroniska, zacznie się nasze wspólne popołudnie, pełne rozmów, wyliczania pęcherzy, gotowania, zwiedzania miasta, zabawy na fieście. Kiedy teraz o tym piszę, przypomina mi się, kiedy po raz pierwszy wyruszyłem ze sporą grupą znajomych na szlak francuski. W schronisku Monte do Gozo zostawaliśmy do późnego wieczoru, jedząc kolację, pijąc czerwone wino i rozmawiając (można zamienić kolejność). Pewnego dnia ksiądz podszedł do naszego stołu, by rzucić komentarz: „Tak, to jest właśnie Camino!”.

Miał rację i dwa lata późnej nadal mogę to potwierdzić. Nasze wspólne Variante Espiritual zakończyło się w Padron, a dokładnie w Monasterio de Herbon – schronisku, które poleciła pewna Holenderka. I słuchajcie, nie mógłbym sobie wyobrazić lepszego miejsca na nocleg przed Santiago. Zostaliśmy wspaniale przyjęci przez wolontariusza, który wieczorem zaprosił nas na wspólny posiłek. W międzyczasie jeden z trzech franciszkanów, którzy pozostali w klasztorze, oprowadził nas po jego terenie. Byliśmy tam wszyscy razem, jako grupa, mieliśmy za sobą wspólną drogę i wspólny cel, do którego mieliśmy dotrzeć nazajutrz. Nie zapomnę poranka, kiedy to wolontariusz Pedro zbudził nas łagodną muzyką klasyczną, zgromadziliśmy się przy śniadaniu i życzyliśmy sobie nawzajem dobrej drogi, wiedząc że zobaczymy się z Sereną, Johanną oraz innymi zaledwie 25 km dalej, u celu.

Cel był jednak w nas już tamtego poranka. Bo czy Camino nie wędrujemy tak jak wszyscy i czy nie chodzi tutaj przede wszystkim o spotkanie?

Mikołaj

The post Pielgrzymi – wspólna droga first appeared on Think About It.

]]>
Jak św. Jakub dotarł do Santiago http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2017/10/02/jak-sw-jakub-dotarl-do-santiago/ Mon, 02 Oct 2017 10:40:51 +0000 http://www.mikolajwyrzykowski.pl/?p=14057 Camino Frances jest najpopularniejszym szlakiem Drogi Jakubowej, ale zdaje się, że to wariant portugalski zawiera w sobie najwięcej historii. I nie chodzi tu o historię pielgrzymowania, a o drogę, jaką przemierzył sam św. Jakub – a raczej jego ciało. W jaki sposób święty znalazł się w Santiago de Compostela? Kluczem Więcej…

The post Jak św. Jakub dotarł do Santiago first appeared on Think About It.

]]>
Camino Frances jest najpopularniejszym szlakiem Drogi Jakubowej, ale zdaje się, że to wariant portugalski zawiera w sobie najwięcej historii. I nie chodzi tu o historię pielgrzymowania, a o drogę, jaką przemierzył sam św. Jakub – a raczej jego ciało. W jaki sposób święty znalazł się w Santiago de Compostela?

Kluczem do zrozumienia jest Padrón. Według legendy to właśnie tutaj przybiła łódź niosąca ciało św. Jakuba z samej Jerozolimy. Ale zacznijmy opowieść od początku.

Jak wiemy, św. Jakub Starszy jako pierwszy głosił Dobrą Nowinę w Hiszpanii. Jednak po niewielkich osiągnięciach wrócił do Jerozolimy, gdzie też sprawował funkcję biskupa. Następnie został ścięty mieczem przez Heroda Agryppę w czasie pierwszego prześladowania chrześcijan.

Po opanowaniu Palestyny przez Arabów relikwie św. Jakuba zostały przeniesione przez jego uczniów do Hiszpanii. Legenda głosi, że po przeniesieniu go na wybrzeże umieścili ciało w kamiennej łodzi. która następnie została przeniesiona na wybrzeże Galicji, gdzie uczniowie załadowali ją na statek i spłynęli rzeką Ulla aż do samego Padron. W kościele nad rzeką nadal znajduje się kamień, do którego podobno został przywiązany statek, a wzdłuż samej rzeki jeszcze w średniowieczu zostały postawione charakterystyczne, galicyjskie krzyże, które składają się na najstarszą, wodną drogę krzyżową.

Dalszy ciąg legendy mówi, że lokalna królowa Lupa zorganizowała zaprzęg wołów, który zawiózł ciało świętego w miejsce, w którym pogrzebali go uczniowie i gdzie później zbudowana została katedra Santiago de Compostela.

Można więc śmiało powiedzieć, że ostatni odcinek szlaku portugalskiego jest najstarszym i najważniejszym etapem Camino, gdyż wędrujemy drogą, którą kiedyś przemierzali uczniowie wraz z ciałem św. Jakuba.

W Padrón znajduje się również Wzgórze Jakubowe, z którego Apostoł nauczał mieszkańców miasta, noszącego wówczas nazwę Iria Flavia. Żeby tam dotrzeć, wystarczy przejść na drugą stronę mostu i idąc za znakami, wspiąć się po schodkach wiodących na szczyt. Znajduje się tam kilka głazów, a na ich szczycie figura św. Jakuba. Kolejna legenda głosi, że aby udowodnić, iż jest się prawdziwym pielgrzymem, należy przecisnąć się między głazami, które odpowiadają kolejno Piekłu, Czyśćcu i Niebu. Jeśli chodzi o mnie, test zdany! Choć o mało co nie utknąłem w Czyśćcu.

Na wzgórzu znajduje się również źródełko wody, która podobno wytrysnęła ze skały, po tym jak Jakub, widząc zatwardziałość mieszkańców w sprawie wiary, uderzył laską w tę właśnie skałę.

Trochę historii zachęciło Was, aby wybrać portugalski wariant Camino? ^^

hdr

The post Jak św. Jakub dotarł do Santiago first appeared on Think About It.

]]>
Pielgrzymi w drodze – Roland i Rocinante http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2016/06/25/pielgrzymi-w-drodze-roland-i-rocinante/ Sat, 25 Jun 2016 11:52:13 +0000 http://kudlaczewpodrozy.pl/?p=13039 Jak wiecie, szlakiem Camino de Santiago można podróżować w najróżniejszy sposób. Na pieszo, na rowerze, konno, lub też… z osłem. Siedzieliśmy na recepcji, przyjmując kolejnych pielgrzymów. W pewnym momencie wyjrzałem za okno i zobaczyłem osła objuczonego torbami, który też patrzył się na mnie. Ale od początku. Zaczęło się od pewnego Więcej…

The post Pielgrzymi w drodze – Roland i Rocinante first appeared on Think About It.

]]>
Jak wiecie, szlakiem Camino de Santiago można podróżować w najróżniejszy sposób. Na pieszo, na rowerze, konno, lub też… z osłem. Siedzieliśmy na recepcji, przyjmując kolejnych pielgrzymów. W pewnym momencie wyjrzałem za okno i zobaczyłem osła objuczonego torbami, który też patrzył się na mnie. Ale od początku.

Zaczęło się od pewnego Japończyka. Był już wieczór, na Monte do Gozo cicho, czas kiedy pielgrzymi raczej nie przychodzą, a odpoczywają, jedzą kolację, śpią, siedzą i rozmawiają. Wtedy właśnie do recepcji wpadł Takashi. „To Monte do Gozo?”, pyta, a ja kiwam głową. „Polskie albergue?”, ponownie potakuję,a on w tym momencie wykrzykuje głośne „Yesss!”, wykonując przy tym zwycięski taniec.

Przechodzimy kolejne etapy rejestracji. Takashi mówi, że szedł z osłem,którego jednak zostawił na Finisterze u rodziny, skąd przyszedł już sam. „Ale mam za to osła tutaj!”, wskazuje na czapkę, gdzie ma przyczepioną przypinkę z osłem. „I tu też”, pokazuje obudowę telefonu, z której również patrzy na mnie osioł. Takashi wykonuje szybkie ruchy, jest energiczny i radosny. To mnie od początku zadziwiało w Japończykach spotykanych na Camino: zwykle są to starsze osoby, czy same, czy też pary, wiecznie zadziwieni i uśmiechnięci. Taki jest ich styl bycia. Takashi jednak wybija się ponad.

Mówi, że za chwilę przyjdzie jego przyjaciel z osłem. I rzeczywiście, niebawem za oknem widzę osiołka objuczonego torbami i dwójkę Węgrów przy nim. Takashi biegnie przywitać się z osiołkiem, gdy wychodzę, widzę jak styka się z nim czołem, radosny jak nigdy.

Osiołek ma na imię Rocinante, a jego właściciel to Roland z Węgier. Szedł już kilka razy Camino, w tym roku z Finisterry do Burgos i potem wracał do Santiago. Mówi, że Rocinante zna drogę właściwie lepiej od niego, dlatego czasem po prostu go prowadzi. Znają się od kilku lat i stanowią świetnie dobraną parę.

Roland planuje w przyszłym roku kolejne Camino, a potem powrót z Hiszpanii do Węgier. Mówi też, że chciałby spróbować pójść do Fatimy, później do Santiago, Lourdes, a zakończyć w Rzymie. Jedna podróż, cztery sanktuaria.

Jego podróże możecie śledzić na blogu, który pisze również po angielsku: rolandante.blog.hu

Roland i Rocinante wciąż są na Monte do Gozo. Kolejni pielgrzymi są zachwyceni, kiedy przyjmując ich, mówimy że są u nas najróżniejsze osoby, a nawet osiołek.

W końcu każdy chciałby przejść Camino z osiołkiem.

Mikołaj Wyrzykowski

czerwiec 2016

The post Pielgrzymi w drodze – Roland i Rocinante first appeared on Think About It.

]]>
Noc świętojańska w Santiago de Compostela http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2016/06/24/noc-swietojanska-w-santiago-de-compostela/ Fri, 24 Jun 2016 15:35:12 +0000 http://kudlaczewpodrozy.pl/?p=13020 Wieczór, wchodzę do starego miasta Santiago przez Porta do Camino. Za mną idzie dwóch Szkotów, jeden z rudą brodą  i w kapelusiku mówi do drugiego: „Słuchaj, tydzień temu byłem w Logrono na fieście. Bawiłem się całą noc jak nigdy i nic nie płaciłem. Poszedłem dalej, w kolejnym maisteczku też była Więcej…

The post Noc świętojańska w Santiago de Compostela first appeared on Think About It.

]]>
Wieczór, wchodzę do starego miasta Santiago przez Porta do Camino. Za mną idzie dwóch Szkotów, jeden z rudą brodą  i w kapelusiku mówi do drugiego: „Słuchaj, tydzień temu byłem w Logrono na fieście. Bawiłem się całą noc jak nigdy i nic nie płaciłem. Poszedłem dalej, w kolejnym maisteczku też była fiesta. Bawiłem się całą noc i nic nie płaciłem. W poniedziałek mam urodziny, a teraz zapowiada sie cały weekend fiesty. Kocham Hiszpanię!”. Popieram go całym sercem.

23 czerwca w całej Hiszpanii odbywa się jedna z największych fiest w całym roku. Raz, że jest to noc przesilenia słonecznego, a dwa, że kończy się szkoła i rozpoczynają wakacje. W Polsce nie mamy takich zwyczajów, tym bardziej, chodząc po ulicach Santiago, tak innych o zmroku, byłem oniemiały. Zaskoczony. Zbaraniały. Oszołomiony. I szalenie podekscytowany.

Już właściwie od starożytności obchodzono, zwłaszcza w Galicji, noc świętojańską. Wszyscy świętowali, czyli jedli pili, śpiewali, tańczyli i skakali przez ogniska: to one są tutaj najważniejsze. Od dawna wierzono, że w czasie tej najkrótszej nocy w roku ze swoich kryjówek wychodzą rózne dziwne, fantastyczne stwory, takie jak gobliny oraz wróżki czy czarownice. Aby odgonić złę duchy i ich zaklęcia, należy skoczyć nieparzystą ilość razy przez ognisko: zwykle skacze się 3, 5, 7 lub 9 razy. Dodatkowo sam dym chroni ludzi od złego.

Starożytne zwyczaje o tym nie mówią, ale uczniowie, którzy zaczynają wakacje, wrzucają do ognisk swoje niepotrzebne zeszyty szkolne, sprawdziany itp. Myślę, że jest w tym coś z „oddalania złego”. 😉

Kolejną z tradycji jest zebranie bukietu sześciu ziół. W jasny i ciepły wieczór 23 czerwca w Santiago na Praza de Mazarelos można było złożyć swój bukiet. Hiszpanie powiedzieli nam, że na noc trzeba włożyć go do wody, a nad ranem obmyć twarz tą właśnie wodą – ma to charakter oczyszczający. Niektórzy też zasuszają bukiet i trzymają przez cały rok w domu, aby odganiał złe moce od ich miejsca zamieszkania. Jeśli zaś ktoś przyniesie bukiet do domu i zostawi na stole, trzeba uważać, co się z nim stanie nad ranem: jesli wciąż będzie świeży, oznacza to pomyślność, jeśli zwiędnie, może to przynieść nieszczęście.

Sama woda jest też oczyszczająca. Należy ją zebrać z 7 różnych fontann Santiago, a wypita tuż przed świtem (pewnie na którymś ze wzgórz, gdzie wszyscy oglądają słońce tańczące na niebie o poranku) przedłuża życie i ulecza z wszelkich chorób.

Fiesta na dobre zaczyna się po ósmej wieczorem. Rozpalane są grille, na których smaży się churrasco (obecne na wszystkich fiestach żeberka) oraz sardynki, które tradycyjnie, bez patroszenia, są przyrządzane właśnie na noc świętojańską. Oprócz tego piwo i sangria leją się strumieniami, na ulicach gromadzą się tłumy, wszyscy jedzą, piją, gadają, śmieją się, potem tańczą, znów jedzą, piją, jeszcze więcej tańczą, grają dudy, bębny, rozbrzmiewają tradycyjne pieśni, na innych ulicach grają muzycy rockowi, gdzies indziej jeszcze blues ,grzmi gitara elektryczna i harmonijka ustna. Miasto zamienia się w labirynt różnych imprez, przez całą noc im częściej się gubiliśmy, tym więcej fiest odkrywaliśmy. Wszędzie ogniska sangria, piwo i mnóstwo jedzenia, a czasem też queimada: tradycyjny, ognisty, wysokoprocentowy alkohol przygotowywany w Galicji w kociołku i jeszcze płonący podczas podawania. Ponoć za dawnych czasów przygotowywały go czarownice, znane są jeszcze zaklęcia, które wtedy wypowiadały.

O północy na Praza de Praterias przy katedrze ponownie widzę rudobrodego Szkota. Ma już na sobie tradycyjny szkocki kilt i zachęca ludzi do skakania przez ogień. I skaczemy, a ogień wciąż wzrasta ku niebu. Niebo przybiera lekko różową barwę, jakby zabarwiło się od płomieni. Ulice wciąż są pełne ludzi. Ogniska palone są wszędzie, kiedy wychodzimy z Santiago, nadal słyszymy muzykę i podekscytowane krzyki ludzi skaczących nad płomieniami, przed barami, domami czy na placach. Dzieci, studenci, emeryci. Wszyscy się bawią. Fiesta nie ustaje, sangria nadal płynie, a churrasco zastępują słodkie ciasta migdałowe.

Nad ranem nadal czuję zapach dymu i sardynek. Bukiet siedmiu ziół nie zwiędł. Uff.

Mikołaj Wyrzykowski

DCIM102MEDIA

Zbieranie siedmiu ziół

DCIM102MEDIA

Fiesta na ulicy

DCIM102MEDIA

Tradycyjne tańce, dudy i bębny

DCIM102MEDIA

Sardynka, chleb i Estrella Galicia, piękne połączenie

DCIM102MEDIA

Na Praza de Mazarelos

DCIM102MEDIA

To nie duchy, a dzieci skaczące przez ognisko, też malutkie jak dziecko

DCIM102MEDIA

To już poważniejsze ognisko

 

The post Noc świętojańska w Santiago de Compostela first appeared on Think About It.

]]>
Tryb pielgrzyma, czyli jak przetrwać na Camino http://www.mikolajwyrzykowski.pl/blog/2016/06/21/tryb-pielgrzyma-czyli-jak-przetrwac-na-camino/ Tue, 21 Jun 2016 16:14:56 +0000 http://kudlaczewpodrozy.pl/?p=12989 Tryb pielgrzyma oznacza zupełnie inne życie. Zupełnie. I trzeba się do tego przyzwyczaić. Wstajemy wcześnie rano, czasem bardzo wcześnie (nawet o 4.30, ale to już osobna historia) i wyruszamy w drogę. Wędrujemy, 5, 10, 15…30 km, są postoje, na kawę, na kanapkę, bez i ze zdejmowaniem butów, aż w końcu Więcej…

The post Tryb pielgrzyma, czyli jak przetrwać na Camino first appeared on Think About It.

]]>
Tryb pielgrzyma oznacza zupełnie inne życie. Zupełnie. I trzeba się do tego przyzwyczaić. Wstajemy wcześnie rano, czasem bardzo wcześnie (nawet o 4.30, ale to już osobna historia) i wyruszamy w drogę. Wędrujemy, 5, 10, 15…30 km, są postoje, na kawę, na kanapkę, bez i ze zdejmowaniem butów, aż w końcu docieramy do albergue, na popołudnie i noc próbujemy zadomowić się w mieście. Rano wszystko zaczyna się od nowa.  Mówią, że jeśli już raz zacznie się iść, wejdzie się tryb pielgrzyma, nie można przestać. Wciąż chcemy iść naprzód.

Pierwszego dnia wyruszliśmy z Oviedo dość wcześnie. Udało nam się jeszcze trafić na polską mszę  – spotkaliśmy polską grupę z księdzem, która wybierała się na szlak primitivo. Twierdzili, że to Norte jest najtrudniejszy.

Szczerze mówiąc, jest trudny. Ale nadal myślę, że to primitivo wymaga najwięcej.

Pierwszego dnia mieliśmy dojść do Aviles, czyli 30 km do przejścia. Wytyczyliśmy sobie całą trasę tak, aby codziennie robić mniej więcej 30 km. Czasem dochodziło do 40, a czasem szliśmy tylko 15 km. Potrzebne jest i to, i to. Szliśmy Camino del Norte, więc nie musieliśmy tak pędzić jak na szlaku francuskim.

Mogliśmy iść spokojnie. I tego też musiałem się nauczyć.

Dlatego czasem wychodziliśmy wcześnie rano i dochodizliśmy do kolejnego albergue koło 14 lub nawet 13, a czasem szliśmy przez cały dzień. W końcu, co innego nam zostało oprócz wędrowania?

Ustaliliśmy nasz dzienny budżet na nie więcej niż 10 euro. Większość albergue kosztuje 6 euro, a na całym szlaku trafiły się również dwa donativo, czyli co łaska. Mieliśmy więc 4 euro na resztę wydatków. Już w kilka dni po wyruszeniu z Oviedo mieliśmy pewien schemat dnia: rano pobudka (nie polecam być tym, który budzi. Bywa ciężko, naprawdę), śniadanie, wyruszenie w drogę, pierwszy przystanek 10 km dalej, chyba że wcześniej mamy ochotę na poranną kawę. I potem już idzie z górki. Kiedy dochodzimy do albergue, zmęczeni padamy na łóżka, bierzemy prysznice, potem dostajemy pieczątki i kto może, wybiera się do miasta na zakupy.

Kiedy w połowie camino wchodziłem do supermarketu, wiedziałem już dokładnie, co kupić. Codziennie kupowaliśmy to samo.

Bagietka, ser lub szynka (pyszne chorizo lub jamon!), pomidory lub oliwki, jogurty na rano, croissants lub magdalenki i czasem owoce. I piwo. Nic tak dobrze nie robi, jak piwo po długiej drodze: oficjalne piwo naszego camino to Estrella Galicia. Jeśli jest kuchenka, a była dostępna dopiero po paru dniach, wtedy gotowaliśmy. Pyszny obiad, czy to spaghetti, czy ryż z owocami albo nawet naleśniki: wychodziło nam mniej niż 1 euro na głowę. Zostawało więc jeszcze 1 euro na poranną kawę.

Na drodze z Oviedo do Aviles nie spotkaliśmy żadnego pielgrzyma. Zresztą, sami nimi jeszcze nie byliśmy. Parę dni zajęło mi, zanim zmieniłem parę mechanizmów w mojej głowie i przyzwyczaiłem ciało do trybu pielgrzyma. Oznaczał on brak początku, brak końca: bycie w ciągłej wędrówce. Tylko upodabniając się do drogi mogliśmy przetrwać na camino.

Mikołaj Wyrzykowski

DCIM100MEDIA

Tak zaczynamy spod albergue w Oviedo

DCIM100MEDIA

W Aviles, już na szklaku północnym

DCIM100MEDIA

Nasi kucharze

DCIM100MEDIA

Uczta naleśnikowa

The post Tryb pielgrzyma, czyli jak przetrwać na Camino first appeared on Think About It.

]]>